wtorek, 19 kwietnia 2011

Bulletstorm, spóźniona recenzja ;)

People Can Fly, polskie studio, któro robi sporo zamieszania ostatnio wokół siebie. Adrian Chmielarz dostał od amerykanów kredyt zaufania. Po przeniesieniu pierwszych Gerasów na Pc, Epic Games zdecydowało się przejąć to studio. Co za tym idzie? Przede wszystkim spory budżet, oraz „darmowy” dostęp do Unreal Engine. Oto na światło dzienne wychodzi ich kolejny projekt, Bulletsrorm. Chyba każdy gracz widział nie jedną reklamę, nawet amerykańska telewizja FOX postanowiła zrobić „darmową reklamę”, za którą ładnie podziękował pan Adrian. Gra jest podobno najdroższym polskim przedsięwzięciem, droższym od Quo Vadis, Wiedźmina, Call of Juarez, ponoć budżet opiewał na 20mln dolarów. Więc i oczekiwania są ogromne, czy twórcy Painkillera zdali egzamin po raz kolejny?

Głównym bohaterem jest Grayson Hunt, pijak, dezerter, cholernie dobry strzelec. Przypomina on bohatera, którego normalnie nie dopuściłoby się do mass mediów. Takiego, który nie trafiłby do normalnej gry. Zarośnięty pijus, który za nic ma kulturę. Był on członkiem drużyny Dead Echo, eliternej drużyny, która dla generała Sarrano zabijała teoretycznych przeciwników Korporacji. Jednak podczas jednego ze zleceń wyszło na jaw iż byliśmy oszukiwani przez cały czas. Zabijaliśmy poprostu zwykłych cywilów, którzy mieli coś na naszych zleceniodawców, byli to głównie dziennikarze i polityczni przeciwnicy. Grayson nie zwykł dać sobą manipulować, postanowił się zbuntować i nakopać do du** generałowi, któy z naszą pomocą rozbił się na pewnej planecie. Z naszej załogi przy życiu pozostaje jedynie Ishi, skośnooki żołnierz, który żyje tylko dlatego iż przed śmiercią uchronił go pokładowy lekarz, robiąc z niego pół robota. Ishi ma problemy, gdyż czasami kontrole nad nim przejmuje SI, które jest przeciwne działaniom Graysona i jest wierne Korporacji. Cóż warta jest gra bez kobiety? Tutaj mamy Trishkę, kobietę, która jest idealna dla Hunta. Cięty język, cholernie dobrze zna się na obsłudze broni i nakopałaby praktycznie każdemu mężczyźnie.

W grze reklamowany mocno był system skillshootów, czyli nic innego jak zabijanie w sposób najbardziej efektowny i efektywny przeciwników. Do tego zadania mamy do dyspozycji przeróżne bronie , smycz elektryczne i naszego buta! Wystarczy za pomocą smyczy przyciągnąć do siebie delikwenta, kopnąć go np na kaktus i dostajemy skillshoota o nazwie „ akupunktura „. Jest 131 kombinacji, aby wykonać wszystkie musimy każdą bronią strzelać w każdy sposób i w każego przeciwnika. Chciało mi się śmiać, gdy upiłem głównego bohatera i zmasakrowałem przeciwników, dostając dodatkowe punkty za bycie pijanym. Bulletstorm zachęca nas do picia i strzelania jednocześnie! Gra nie wymaga od nas korzystania ze skillshootów, jednak jest to bardzo satysfakcjonujące i ułatwia rozgrywkę, gdyż za punkty uzyskane z kombinacji możemy wykupić amunicję, ulepszyć broń itp. Kreatywni mordercy będą wynagrodzeni.

Graficznie gra wygląda przednio. Krajobraz przypadł mi do gustu, od miast po jaskinie. Chłopaki z PCF potrafią wykorzystać Unreal Engine, na którym gra śmiga. Technologicznie oraz artystycznie wszystko spełniło moje oczekiwania a nawet więcej. Piękne widoki zrójnowanego miasta zapierają dech w piersiach. Przeciwnicy także są pasują do klimatu gry, mamy wypaleńców, czachy, są to nazwy gangów , z którymi przyjdzie nam zmierzyć się. Czasami cały ekran mamy „zamazany” nazwami skillshootów, które wykonaliśmy, jednak nie przeszkadza to ani trochę, wręcz odwrotnie, daje to sporą satysfakcję, do tego animacja ani przez chwile nie zwalnia, nie ma żadnego doczytywania tekstur, wszystko dzieję się na bieżąco, cut-scenki są bardzo estetycznie i zrobione z rozmachem. Jednak jest ich stosunkowo nie wiele, wkońcu tutaj chodzi o rozwałkę a nie filmiki rodem z Bayonetty czy Final Fantasy. Podsumować można jednym zdaniem; Kawał dobrej roboty.

Oczywiście nie obyło się bez skryptów, walące się budynki są na porządku dziennym. Bardzo śmiać chciało mi się z głównego bohatera. Jest zabawny na swój sposób. Podobała mi się scena w jaskini, gdzie „z buta” przedzieraliśmy się przez jaja „mamuśki”, czyli olbrzymiego potwora z jaskini. Jak to bywa, nasz bohater zniszczył „przypadkowo” pare jajeczek więc mamuśka się wkurzyła i przez całą grę chce nas zabić a my brnąc w planete wkurzamy jeszcze więcej istot i w ten sposób,  wszyscy chcą nas zabić. Jest to naprawdę zabawne, jak to Trishka powiedziała „czy Ty musisz każdego wkur*** tak ,że chce nas zabić?”. W grze będziemy latać Żyrokopterem, będziemy biegać po toksycznej rzece, odwiedzimy żerowisko potworków, będziemy uciekać z walącej się jaskini,

Voice acting stoi na przyzwoitym poziomie. Głosy są realistyczne i odpowiednio dobrane. Szczególnie Ishi przypadł mi do gustu, tzn jego ludzka strona. Muzyka podczas rozgrywki zachęca wręcz do efektownego zabijania, Ścieżka dzwiękowa, wystarczy tego posłuchać m.in. Dodatkowo cały soundtrack z gry możemy pobrać legalnie za darmo. Piątka dla chłopaków z Epic Games. Akurat zamiast darmowej ścieżki dźwiękowej wolelibyśmy dodatkowe, darmowe mapki do trybu Echo. Jednak darowanemu koniu w zęby się nie zagląda.
Gra ma także parę wad. Tryb multiplayer, chaotyczny jest zbyt, trzeba naprawdę być zgranym z kolegą aby grało się z klasą. Jeżeli komuś chaos nie przeszkadza to spoko, jeżeli jednak wymagamy czegoś więcej to niestety musimy albo znaleźć odpowiednią osobę albo po prostu odpuścić.
Drugą wadą dla mnie jest długość gry, pewnie dlatego, że mnie tak wciągnęła gra, ze skończyłem ją w jeden dzień. Przez PCF pół niedzieli spędziłem grając i robiąc notatki z Bulletstorma. Jednak tak szczerze to brakowało mi jeszcze 2 godzin gry. Byłbym tak spełniony jak po skończeniu Mass Effecta 2.                
Rynek jednak jest taki iż mamy coraz krótsze gry, oczywiście tryb Echo mocno wydłuża rozgrywkę, zależy jak bardzo nas wciągnie efektowne zabijanie. Ja do tej pory odpalam tryb echo, próbuje przeganiać znajomych w ilości zdobytych punktów i wiele więcej. Aspekt społecznościowy był wyrobiony już przed premierą, na XBL, PSN masa ludzi grała, pobijała rekordy za nagrody. Było to niesamowite jaki Hype był na demko, oczywiście polacy śrubowali kolejne rekordy. Polacy nie gęsi, growe rekordy mają.

Parę zdań należy poświęcić polonizacji. Ktoś kto ją robił ma u mnie piwo. Ktoś może powiedzieć , że gra jest wulgarna, że teksty są dziecinne. Pijak, dezerter powinien mówić językiem literackim? No wybaczcie, ale jak dla mnie ktoś kto czepia się prostoty polonizacji szuka dziury w całym. Jest ona zrobiona z jajem i bardzo fajnie pasuje do całego klimatu. Nie raz miałem uśmiech na twarzy czytając wypowiedzi Trishki, czy Graysona. Dla mnie to najciekawsza polonizacja od czasu Bad Company 2.
Podsumowując, gra jest wyśmienita, dała mi wiele satysfakcji, bałem się iż znudzę się biciem skillshootów, jednak nic takiego nie miało miejsca. Bawiłem i bawię się doskonale, dawno żadna gra tak mnie nie przyciągnęła do trybu single-player.Zabijałem z fantazja, śmiałem się z tekstów, dawno nie było tak dobrej polskiej gry. Naprawde polecam wszystkim, na allegro cd-key jest do wzięcia za niecałe 50zł.

Zalety:
-Główni bohaterowie,
-Ocieka klimatem,
- Tryb Echo,
-Polonizacja

Wady:
-Chaos w multi,
-Ciut za krótki singiel.

Ocena Końcowa: 8+


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz